czwartek, 5 kwietnia 2018

Ida i Demon


Lubię urban fantasy w znajomych realiach, nic zatem dziwnego, że na drugą część Szamanki od umarlaków czekałam z dużą niecierpliwością. Poprzedni tom przygód Idy Brzezińskiej pozostawił ją w dosyć przełomowym momencie – poprzez niebacznie złożoną przysięgę, szamanka musi uratować duszę Jednookiego Kanibala, jej nemezis, i dostarczyć ją w Zaświaty… Inaczej rozpłynie się w niebycie.

Cóż w tym trudnego, zapytacie? Ano wszystko – dusza, którą musi uratować, została uwięziona w świecie luster Kusiciela, a wejście w tenże świat jest, jak wiemy niemalże od początku poprzedniej książki, wyjątkowo niebezpieczne i może zakończyć się w sposób wysoce nieprzyjemny dla osoby, która tam utknie. Mimo to szamanka władająca dosyć specyficzną magią oraz posiadając wsparcie ze strony Wydziału Opętań i Nawiedzeń nie powinna mieć najmniejszego problemu z przeprowadzeniem tej operacji. Nie powinna, ale…  o czym w takim razie byłby Demon luster?

Szamanka… stanowiła swoiste origin story dla Idy, nic zatem dziwnego, że dużą część książki zajmował opis jej szkolenia, a sam antagonista – Mikołaj, Jednooki Kanibal – kreowany był na tego głównego złego. W Demonie… sprawy się jednak zdecydowanie skomplikują, bo okaże się, że Mikołaj również stał się ofiarą, a by dorwać prawdziwego złoczyńcę, należy pogrążyć się w żmudnej detektywistycznej robocie i czekaniu. A czasu Ida nie ma – wszak złożona przysięga na każdym kroku daje o sobie znać. Tym razem jednak zagadka będzie nieco bardziej skomplikowana niż to, co działo się poprzednio. Należy dojść do tego, kto naprawdę stoi nie tylko za szaleństwem Mikołaja, ale także za dawnymi morderstwami i go unieszkodliwić. Jak się domyślacie, nie będzie to specjalnie proste.



Na szczęście pojawiają się sprzymierzeńcy. Najważniejszym staje się oczywiście poznany w poprzednim tomie Kruchy, poznamy przy okazji odrobinę jego historii i muszę przyznać, że przy tym, jak kreowani są pozostali bohaterowie, ten wątek dał mi nadzieję na pewien twist. Także ciotka Tekla znowu wspomoże swoją niezdyscyplinowaną podopieczną. Cennym nabytkiem okaże się pracownica archiwów Firmy, Kornelia. Problem polega na tym, że oni wszyscy są jakoś tacy… jedną kreską napisani, żadnych wątpliwości, żadnego drugiego dna, bo ten spodziewany twist z Kruchym nigdy nie nastąpił (no dobrze, Tekla nadal mówi o rozmówcy w trzeciej osobie). Dobry zawsze dobrym pozostaje i po lekturze większości powieści pozostaje to w nas tak bardzo ugruntowane, że gdy wydarza się coś, co powinno poddać w wątpliwość zamiary jednej z postaci, domyślamy się, że to ściema. Identycznie jest zresztą z tymi, którzy pragną wyrządzić naszym bohaterom krzywdę, co najbardziej widoczne jest u pewnego złośliwca z WONu. W pewnym momencie stało się to troszkę męczące, nie wytworzyło napięcia, które pewnie powinno. Sytuację zdecydowanie ratuje kreacja naszego Kusiciela i tego, co doprowadziło go do popełniania zbrodni. Tu już nie jest jednoznacznie i bardzo mnie to cieszy. Pomysł stary jak świat, wszak dobrymi chęciami piekło wybrukowano, ale bardzo ładnie napisany.

Największy atut książki stanowi jednak klimat. Niejednokrotnie podczas lektury człowiekowi przebiega po karku dreszcz, a wszystko nakreślono tak plastycznie, że czuje się to zmęczenie i desperację Idy, której życie wyraźnie wisi na włosku. Demoniczna posiadłość, stanowiąca część zagadki, bagienko i uschłe rośliny stanowią wprawdzie klasykę gatunku, ale nijak nie przeszkadza to temu, że widzimy to… i cholernie się boimy. Polecam zwłaszcza scenę z kanarkiem, mistrzostwo! Lustrzane zaświaty zaś, zwłaszcza po ich rozbiciu, mrożą krew w żyłach. To nie tanie horrorzysko (nie żebym ich nie lubiła), gdzie uczucie grozy wywoływane jest przez opisy krwi i flaków, tutaj nastrój kreowany jest wyjątkowo umiejętnie przez słowa.

Demon luster, podobnie jak Szamanka od umarlaków, to bardzo umiejętnie napisana książka. Jednak, choć akcja jest poprowadzona bardzo sprawnie, a tempo pozostawia chwilę na oddech, zdumiewająco łatwo się od Demona… oderwać, nie tylko dlatego, że pada się na twarz i oczy same się kleją. Mimo to – jeśli ktoś szuka porządnego czytadła, bardzo gorąco polecam.

Martyna Raduchowska, Demon luster, Uroboros, Warszawa 2018.

2 komentarze:

  1. Nie czytałam,a już kolejna osoba chwali.Muszę przeczytać.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zacznij od "Szamanki od umarlaków", jeśli nie miałaś wcześniej okazji, bo to jednak "druga część", którą ciężko czytać bez jedynki.

      Usuń