niedziela, 22 kwietnia 2018

Duszne wojny (Ghost Wars)


Kiedy przyglądam się netflixowym serialom, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że obecnie stały się bardzo modne dwa tematy: zjawiska nadnaturalne oraz opowieści o odizolowanej w dowolny sposób społeczności danego miasteczka/wioski/okolicy. Realizuje się te dwa tematy ze zdumiewającą wręcz częstotliwością i czasem wychodzi z tego coś niestrawnego, czasem źle nie jest.


Oczywiście, czasem bywa, że oba te tematy są łączone. I tak natknęłam się ostatnio przypadkowo na serial Ghost Wars (Blacklist mi się chwilowo skończył), a potrzebowałam czegoś do „lecenia w tle”. Historyjka jest prosta jak konstrukcja cepa – mieszkańców Port Moore, małego miasteczka na Alasce zaczynają prześladować duchy. Jak łatwo się jednak domyślić, nie są to przyjazne Kacperki, a byty poważnie wpływające na losy i życie mieszkańców. Jako że nie jest to Supernatural, przyczyna pojawiania się upiornych gości nie zostanie wyjaśniona w jednym odcinku, Winchesterowie nie wyrżną kogo trzeba i nie udadzą się w stronę zachodzącego słońca, tutaj będzie nieco bardziej skomplikowanie. Przede wszystkim – poprzez oddziaływanie halucynogenne, a czasami nieco poltergeistowate, duchy poważnie przyczyniają się do zredukowania populacji miasteczka. Jak wspomniałam wcześniej, istotnym elementem takiej opowieści jest również izolacja miejsca dotkniętego katastrofą – czasem bywa to kopuła obcego pochodzenia, a czasem dosłownie nie ma się jak z niego wydostać, bo jedyna sensowna droga – most łączący nowo powstałe więzienie naszych bohaterów ze stałym lądem, zostaje za sprawą duchów odcięta. Oczywiście, mieszkańcy posiadają i łodzie, ale poirytowane duchy nie zamierzają pozwolić nikomu się wydostać tak czy siak. Opcją byłby helikopter, ale ten posiada jedynie Zua i Eksperymentująca Korporacja, dla której cała sytuacja jest wymarzonym poletkiem do eksperymentów.

Lubię głównych bohaterów tego serialu, bo są… ludzcy. Taki jest przede wszystkim Roman Mercer, obdarzony talentem tudzież przekleństwem możliwości widzenia duchów i mogący się z nimi komunikować. Zresztą, z tego też powodu zamierza opuścić Port Moore, ale nie będzie mu to dane. Staje się kluczową postacią dla ocalenia mieszkańców, ale wcale nie oznacza to, że przez nich kochaną. Wręcz przeciwnie, na samym początku serialu grozi mu niemalże lincz. Romanowi towarzyszy całkiem sensowna duszyca, Maggie, ale na równorzędną mu postać wyrasta tak naprawdę pracownica korporacji, Dr Landis (grana przez Kandyse McClure, do której mam słabość od czasów Battlestar Galactica), domyślająca się, że eksperymenty z akceleratorem posiadanym przez Lambdę przyczyniły się jakoś do zaistniałej sytuacji. Poza tym mamy bohaterów drugoplanowych, z których większość jest naprawdę dobrze napisana i zagrana: pastor z kryzysem wiary i pewnym poważnym Sekretem (koniecznie przez duże S), zrozpaczona matka małego dziecka, opętanego przez duchy, zdesperowany ojciec Maggie, lokalna barmanka uwikłana bardzo mocno w to, czego chce Nienazwane czy wreszcie świetnie zagrany szeryf, próbujący ocalić coś, co dla niego pozostaje w jakiś sposób ludzkie.


I jakkolwiek postaci te brzmią mocno archetypicznie – musimy mieć tego, tego i tego, by opowieść trzymała się kupy i wywoływała jakiekolwiek emocje, tak w tym przypadku sprawdza się całkiem nieźle. Scenarzyści są w stanie rozegrać tę historię w sposób wciągający, aż szkoda, że dorzucili do koktajlu nienazwanego, odizolowania i złej korporacji również wątek przedziwnej roślinoistoty, właściwie bogowie tylko wiedzą czego chcącej. Tutaj mam wrażenie, że nadmiernie zainspirowali się Pod kopułą. O ten jeden grzyb w barszczu za dużo – sama korporacja ze swoimi eksperymentami wystarczyłaby aż nadto, zwłaszcza że w pewnym momencie sytuacja bardzo mocno przypomina mi jeden z moich najukochańszych seriali, Flash Forward. Tym bardziej, że motywacja szefowej korporacji zdecydowanie trzyma się kupy i całość składa się w naprawdę ciekawą układankę.

Dotychczas wypuszczono raptem pierwszy sezon, ogląda się go szybko, bo ma zaledwie 13 odcinków. Zakończenie jest dosyć otwarte (i zaskakuje!), drugi sezon jak najbardziej miałby rację bytu i chyba chcę, by go nakręcono, ale tylko, jeśli coś zacznie się wyjaśniać. W pewnym momencie spiętrzenie tajemnic naprawdę zaczyna przeszkadzać. Podoba mi się jednak to, że nie dysponując specjalnie dużymi środkami, jak to zwykle bywa w przypadku produkcji Syfy, postawiono raczej na relacje międzyludzkie i tego naprawdę powinno się trzymać. Jednym słowem – warto. Nie jest to serial w jakikolwiek sposób odkrywczy, ale też nie do końca wtórny, bawiący się pewnymi motywami, przetwarzając je w przystępny sposób.

Ghost Wars, twórca: Simon Barry, w rolach głównych: Avan Jogia, Kim Coates, Luvia Petersen, Kandyse McClure, Meat Loaf, Kristin Lehman i inni, Syfy 2017.

1 komentarz: